Tym razem udaliśmy się nad Czeską wodę "Jezero Nebesák". O wodzie wiedzieliśmy tylko tyle co wyczytaliśmy w necie. Miejsca rezerwowaliśmy dzień przed wyjazdem, na szczęście były wolne jeszcze miejsca :). Nad wodę dojechaliśmy późny wieczorem w piątek, reszta miała dojechać w sobotę rano. Szybka oględziny stawu oraz naszych miejscówek i rozkładamy sprzęt. Na łowisku można łowić na 3 kije więc było trochę ciasno w szczególności że stanowiska nie były za duże. Na pierwszym kiju mój ulubiony smak i zarazem killer Limonka-Kokos + orzech tygrysi, drugim brzoskwinia-mango a trzeci same orzechy. Po kilkunastu minutach zestawy leżały już w wodzie a my mogliśmy odpocząć i się zrelaksować. I tak czekaliśmy na pierwsze brania, niestety do 24:00 całkowita cisza jedynie kolega ze stanowiska obok miał brania. Popijać drink śmialiśmy się że znów po łapach dostaniemy, najgorsze w tym wszystkim że w piątek przypadały moje urodziny i liczyłem na jakiś ładny prezent a tu nic. Kilkanaście minut po 24:00 jest pierwsze piii ładny odjazd na Limonka-kokos po krótki holu wyłonił się piękny Jesiotr:
Szybka wywózka i wracam do chłopaków z uśmiechem na twarzy mój pierwszy Jesiotr i to jaki :D Następne branie znów na Limonka-Kokos tym razem melduje się Lampas.
Do rana cisza, dopiero koło 10 branie na brzoskwinia-mango melduje się maluszek około 7 kg. Zestaw zmieniam na brzoskwinia-scopex pop'a. I znów czekamy na brania po 12 delikatny odjazd zacinam i zaczyna się walka. Tym razem coś większego, ryba chodzi raz prawo raz lewo i tak się bawimy jakieś kilkanaście minut aż w końcu loduje w podbieraku. Piękny karpa pełno łuski, szybkie foto ważenie i pojawia się magiczne 21 kg i oto mój prezent urodzinowy :D. Jak zawsze Limonka-Kokos mnie nie zawiodła !!!
Do wieczorka jeszcze kilka brań parę małych karpików i kilką ładniejszy, Większość brań na Limonka-Kokos.
W nocy całkowita cisza, związane było to z gwałtowną zmianą pogodny temperatura gwałtownie spadła. Do rana bez brania na cały stawie. Niestety ale musieliśmy szybciej wracać do domu, łowisko opuściliśmy po 12:00.
Paweł Nowak